Towarzysz ze strefy Ciszy


Przemilczana


Nigdy byś nie przypuszczała
Że z tych wszystkich ról do odegrania
W tym spektaklu tobie przypadnie w udziale
Niesienie piękna

Co rano wstajesz
Z prochów nocy
Z popiołów snów zasianych
I w lustrze po omacku
Szukasz odbicia

To pytanie "dlaczego ja?"
To już nawet wyśmiewa
Hałda prania w kącie i szafki w garderobie

Na co dzień przerzucaniem papierów upewniasz świat
Że nie będzie opóźnień w odbiorach
Malowanych na zielono hektarów trawy

"Czuje że się wypalam"- rzucasz w czerń nadgodzin
Do komputerów przy sąsiednich biurkach
Chociaż pustka widzi że toczy cię ten żar
Na zawołanie podpalający ciemność

Oświetlasz wtedy wszystkie kąty pokojów
Wszystkie skrywane zaułki
Zakamarki dusz
Strachy i obawy przykrywasz
Czerwonym dywanem ognia

W tym świetle sztucznie dławionym
Zdawać by się mogło że cały świat
Odwrócił się do ciebie plecami
A to po prostu zdziwiona chwila
Zdziwione tuiteraz odkrywa
Za każdym razem po raz pierwszy
Że poza twoją głową
Też jest życie



https://truml.com


print