Sztelak Marcin


Bezprawdy


Moje nowe wiersze nie mogą się podobać
składając się z samych przekleństw
– nic nowego pod najbrudniejszym
z żyrandoli.

Nigdy nie świeci, zawsze jest tuż po zachodzie.
Słychać tylko kroki gdzieś z drugiej strony
wypłowiałych zdjęć czasów wielkiej zarazy.

Ona wciąż trwa wewnątrz słów
zbyt gęstych by je rzucać na wiatr.
Pozostają więc kłamstwa opadające
na podłogę, ich szelest usypia.

Nieustanny szept kołysanek i drżenie rąk
nad pustą kartką, mimo to wypełnioną
po brzegi. Przysięgi i inne daremne frazy.



https://truml.com


print