Sztelak Marcin


Antykoloratura


Niebo siwieje, coraz starsze skłania się ku upadkowi
na głowy.
Wieszczby bez pokrycia, wydobyte z poziomu ziemi
czarnej.
Szczególnie nocą, kiedy obojętnieją utrudzone dniem
miasta.

To tylko szarość świata spowiła usta,
być może jeszcze zdolne
do pocałunków.

Niknący cień pożądań wypełnia
obojętnie przygasający, zimny
ekran.

Wciąż niedostatecznie nasycony
namiętnym szeptem obietnic,
niespełnionych.

Nieszczelności widnokręgów wytapiają blady świt,
na szczęście.
Wieszczbiarze unoszą zmęczone proroctwami ciała,
gotowi.
Dzień ich wypełnia na nowo wszystkimi odcieniami
słowa.



https://truml.com


print