Arsis


Donikąd


Zachodzące słońce. Pusty przedział wagonu.

Wydłużone cienie, gęstniejący zmierzch…

W przepływających
drobinkach kurzu
― płaszczyzny milczących siedzeń…

Rytmiczny stukot kół o łącza szyn…
… rozjarzone nikłą czerwienią krawędzie…

… w źrenicach zmęczonych oczu mżą czarne piksele szalejącego czasu…

Za oknami słupy elektrycznej trakcji,
ciągnące się przewody, drzewa…
… rozpędzony fotoplastykon krajobrazu ciszy…

TAM-TAM,
TAM-TAM…

… TAM-TAM…

Zgrzyt.

Pisk
hamowania…

… i znowu wzniecany pęd ku nicości…

Kołysanie. Bezwład i apatia…

Kłębią się na skraju liliowe obłoki.
Ulegają metamorfozie nieustalone widma…

… mówią coś, poruszając nieśmiało obrzękłymi ustami…

Nasłuchuję, lecz nic…
W uszach jedynie
szum buzującej krwi…

Widnokres zapada się w sobie
z siniejącymi w mroku nocy
projekcjami sennych majaków…

Ściskam
w dłoni
pożółkły
ze starości list…

Przedarł się
przez te wszystkie lata…

... nadpalony,
pościerany,
poplamiony…
… z odciskiem żołnierskiego buta…

Wysłany z odległej przeszłości przez moje dawne „ja”…
… wyrzucony w przyszłość… ciśnięty straszliwym podmuchem nuklearnej eksplozji…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-03-11)

***

https://www.youtube.com/watch?v=cAg3jy6X2KI



https://truml.com


print