Towarzysz ze strefy Ciszy


Debiut


Odklejam się od Ciebie
Jak brudna koszula
Z poszarpanymi mankietami

Być może jeszcze
Mógłbym się przydać - na szmaty
Do łatania jakichś antyków po babci
Lub wyściółka u kota

Ale czas jest obfity w dobrobyt
"po co mi Bóg - skoro mnie stać"
Trzesz po bandzie wyświechtanej retoryki
Granty przyszły na czas
- to rzadkość wśród braci piszącej

Co to za poeta - bez eksmisji
Bez cienia monitów
Bez oparów w ostrości

Krytyka była bezlitosna

Opadam bezwolnie na stos
Ciuchów jeszcze do prania
" jaka ona była dla ciebie?"
Pytają warstwy przy ziemi

Jeszcze widzę fragment Twojego uda
Szpicę kolana
I nagość
Otuloną już innymi



https://truml.com


print