Arsis


Miłosna melancholio


Jest już późno…

Noc mnie dopieszcza kryształowymi łzami, które skapują na kartkę niedokończonego tekstu
o samotności…

Kto do mnie mówi?

— Ach, to ty, nocy moja, jedyna… Piękna i miłosna…

Patrzę na zwiędnięty w wazonie kwiat.
Pajęczyny kołyszą się na suficie, ścianach. Drobinki kurzu wirują w obskurnym świetle
słabej żarówki…

Szepty w mojej głowie.
Gorączkowy gwizd
sennych koszmarów…

Nocy moja… jedyna… piękna…

Kochasz mnie, prawda?
— Miłością niewysłowionej tęsknoty…



Chłód zatyka płuca…
Prostuje i gnę
trzeszczące place…

Próbuję pisać, wciąż pisać na rozrzuconych, poplamionych alkoholem kartkach…

Co? —
Nie pamiętam…

Jakaś dziwna tęsknota ściska pulsujące skronie stalową obręczą.



Kto tu jest?

— Ach, to ty, nocy moja, jedyna…

Właśnie recytowałem zduszonym głosem wiersz, zanurzony w metaforyce obłędu…

Nie potrafię utrzymać długopisu w zdrewniałej dłoni. Nie trafiam w literki klawiatury…

Słychać brzęk
toczących się
po podłodze
pustych butelek…

Już nic nie napiszę,
gdyż szaleństwo
rozerwało na strzępy duszę…



Wiem, że chodzisz za mną w szalu księżycowego blasku…




Tak bardzo…



Ja z tobą,
choćby
na koniec czasu…



Miłosna melancholio…

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-05-29)

***

https://www.youtube.com/watch?v=_Bc9BQ12CUY



https://truml.com


print