Towarzysz ze strefy Ciszy


Porannek


Mój anioł - może stróż
Wysoki - wyższy niż tonacje
Dur - brzuch - śmiech - pisk
Wyższy niż mój miecz
Do odwołania na zawołanie

Pióra dumnie
Koło skrzydeł mu latają
Przestrzelonych chyba jeszcze
W Hiszpanii

Nigdy nie jest sam -
Może chce mi dokuczyć
Jest czarny
"lubię być niewidzialny"
Szepce w swoim trybie nocnym

Co rano budzę się
Ocalony
Strzepuję z poduszki
Pyły nienazwanych Stalingradów

W proch się obrócą



https://truml.com


print