Deadbat


Ogniste kuchenne legiony


Pary butów nie do pary
To samo skarpetki
Wstałem tylko po to by usłyszeć
Cichy szelest w ciszy
szeptem dźwięczny szelest
Starożytna oto stoi przede mną kolumna
która przecież jeszcze jakoś wspiera
jeszcze starsze niebo
I obydwa upadną obydwoma gasnąc
I ponownie strzaskają kruchość wielu światów
o zimną bytu posadzkę
cios za cios
I płatki do mleka
tak być musi
i warga krwawiąca
za pocałunku wargę
Oto jedyne prawo
To jest takie jasne
W ciszy szept przecież to krzyk najgłośniejszy
I płomień świecy w ciemności musi świecić najjaśniej
Kiedy zrozumieją to ci co bezustannie krzyczą tak strasznie
Kiedy wreszcie zwiędną im ręce i wyschną ostatecznie krtanie
O uczyń to najsilniejszy
Największa mrówko
Niepodzielny władco
Największego Najwyższego mrowiska
Niech umrą niech przepadną
Usłysz moje złorzeczenie
I znajdź je drogim myślom Twoim
rozszczep ich mózgi i odwłoki
odbierz im liście i truchła targane
aby karmić larwy i grzybnie ich smutku
Zanim założę kaptur
i na ulicę wyjść będę musiał
zabij je o Królu
zabij je po dwakroć!



https://truml.com


print