Yaro


cisza boli przed szkwałem


szkicuje myśli na płótnie
wiatr tłucze o szkło
drzwi skrzypią

zaciskam garść popiołu
nic więcej po nas

trawa niegdyś zielona
zapach siana na łące
słońce i czerń w cieniu lipy

rozpięty pomiędzy
życiem a śmiercią
otoczony nagrodą i karą
pośród namiętności i grzechu
między brzydotą a pięknem

cisza boli przed szkwałem

zasłania oczy zaciska powieki
wyświetla obrazy wspomnień
dzieciństwo czas zabawy
beztroskich chwil

gdy podnosił powieki widział
straszny autystyczny świat
drapanie paznokci po szkle
zapach potu
przechodzony beżowy sweter

skręca słowa w gardle
od środka zaszczuty
umiera z każdym dniem
szary to świt gdy budzi cię
i nie możesz dalej śnić

w jej oczach głęboki kosmos
widział miłość widział więcej
dziś mówi na nią obojętność

popił tabletki przegotowaną wodą
znika cicho głos w oddali
cisza jak boli



https://truml.com


print