Yaro


jesień królewska


opadły żółte liście na stoliku stare koperty

chorzy na schizofrenię spacerują lasem

bez emocji patrzą na świat urojonych myśli

babie lato cichy wiatr porusza suche liście

w głuszy leśna filharmonia ptaków


na pytania brakuje odpowiedzi


smutno jesienią na języku z tabletką

potrzeba zajrzeć do apteczki

białe kitle pielęgniarek pośród

trosk i spraw w wyczekiwaniu na remisję


historie są prawdziwe ludzi chorych

winnym czuję się zawalił się świat

przeminie dzień przeminie noc

od rano jedno i to samo nauczę się żyć od nowa

przecież potrafię spytaj mamy


pamięcią sięgam do lat niewinnej dziecinady

jako dziecko kochałem wszystko dookoła

mamo tato mieszkam w wielkim mieście

dokąd nogi mnie wiodą drogi labiryntem


nie jestem samodzielny by zwyciężyć

jesień przygnębia ból głowy nadchodzi o zmroku

szaro wszędzie zapach deszczu dźwięki co bolą

szyby w nich kraty oddzielają jestem chory


jestem niewolnikiem własnych myśli

zmęczony życiem w niewoli



https://truml.com


print