Bozena Nitka


Wspomnienia o Matce..


do  nocnej
szpitalnej sali
drzewa podchodziły coraz bliżej
odgradzały świat rzeczywisty
od izolacji ludzkich cierpień

łomocząc w szyby konarami
jak złowieszczymi mackami
omiatając umysł koszmarnymi myślami

ona taka cicha
zdrową ręką rozplatała cienki siwy warkocz
rozsypując włosy  po poduszce
kołysała spokój wspomnieniami
tęczy kreską malowany

dotykałam jej rozpalonego czoła
rąk drugiej części nie sparaliżowanego ciała
liczyłam chwile wierząc w cud
trzymając się tego ostrym zadziornym pazurem

strach chwytał za gardło
drżało z trwogi serce

świt kotarą zasłonił czarną
ciało jej stopy
oparte o drewnianą trumnę



https://truml.com


print