Pi.


tool in concert


na pierwszy rzut oka wygląda na taką nie stąd. zbyt krótkie
spodenki, zbyt długie paznokcie, zbyt skrzywione nudą usta.
ucieleśniony przypadek. wiesz, kumpel miał być, ale nie mógł,

ja mogłam, to jestem. dopiero rozgrzewka. pierwsze piwo,
pierwszy papieros, trwa pierwsza zazdrość. przyjdą następne,
zostawią głębsze ślady. cięcie na plastikowym kubku broczy

bursztynem. wiesz? nie pozwalają wnosić butelek, a plastik
nie doleci na scenę. tam zmieniają się artyści, tu scenariusze.
już mamy za sobą epizod, już mamy za sobą katalog gagów.

wszystko idzie w przewidywalne momenty. lasery, ektoplazma
oraz multikrotny gejzer próżności. wiesz? mamy za sobą więcej
wspólnego, niż tylko to ciepłe powietrze przedychane z ust

do ust. wymykamy się, gdy wszystko wokół opada. kurz, emocje
i niezapowiedziana kurtyna. coś grają, czegoś więc słuchamy.
jeszcze jest coś do sfałszowania w taniej kodzie. niebo topi się

pomiędzy cieniem, a mrokiem czerwca. wierz mi? szczerze
wątpię żebyśmy spotkali się w następnym życiu. zawsze wiem.
kiedy trafi swój na swego, naga zazdrość brzmi w szeptach.



https://truml.com


print