Deadbat


Biel


Z wysokich nieboskłonów
w nędzę ludzkiego teraz
Nienawistne mi to ciało
I kocham je zarazem 

"Na taką miłość nas skazano
Taką przbodli nas ojczyzną"
Śpiewa bard

I patrzę w twe oczy zmącone jak moje
i wiem że chcesz bym ci  pomógł
Wiem też że nie pomogę

Tak i mi nikt pomóc nie może
Gdy jeśli ja tego nie zrobię nikt mi nie pomoże
Dlatego kiedy dostrzegam całą ironię i rozpacz mej własnej bezsiły
twoja niechęć i wrogość są ciężarami strasznymi
i dźwigać je muszę pchać przed sobą niby
Syzyf w odwiecznym życia teatrze

Ty umierasz
Ty cierpisz

Lecz ja również cierpieć i umierać zacznę
Co mogę powiedzieć pomyśleć lub zrobić
Nie znam odpowiedzi ani nawet pytań
Gdy tylko ty sam jesteś i jednym i drugim
Ty i ty sam tylko i to w co raczysz wierzyć
i to w co uwierzyć zdołasz

Więc dziś życzę Ci wiary 
Przyjacielu drogi

Wiary ponad wszelką słabość
która drzemie w ukrytej komnacie
Wiary ponad wszelką zewnętrzną siłę
Która kradnąc czas życia stale zabija cię
czyniąc niewolnikiem

Wiary co świadectwem będąc wszelkiej Prawdzie
uwalnia od wszyskiego co kłam ci zadaje
Lux perpetua



https://truml.com


print