Yaro


w parku to widać


idąc wieczornym chłodem 
w parku spotkał mnie  blask
nabrzmiała mina wesołe spojrzenie
dotyk łyk wina piękna to dziewczyna
to nie chemia to miłości wiklina 
 
do kosza wyrzuciłem wszytko co mnie 
omotało wszystkie smutki niezałatwione sprawy
życie stało się proste w sercu zakwitło to co gniło
zrozumiałem że życie w parku się zaczyna
 
wspiąłem się dotykając szczytu
poukładałem w szufladzie wiersze 
na lepsze i mniej oczywiste 
 
wskazałaś  drogę którą wędrujemy 
w wyobraźni słowa wszystko tak jasne
nie kroczę piaskiem ni słomą zgniłą 
idziemy ciepłem i gdy zima 



https://truml.com


print