Marek Gajowniczek


O Śliwowicy Morawskiej


Pojechali na Morawy,
by omówić trudne sprawy
i przy mocnej śliwowicy
knuć o zmianach w tajemnicy.
 
Do starych lochów morawskich,
nie zaglądał nikt ciekawski,
lecz tym razem, ktoś się starał...
podesłany przez Madziara.
 
Była pewna zakonnica,
obeznana w tajemnicach,
lecz nie uczyniła szwanku.
Odesłano ją do banku.
 
Tam już przy brzuchatym sejfie,
może sobie robić selfie,
a na Morawach o zmianie
żyd się wtracił w targowanie.
 
Targować się było o co,
lecz za śliwowicy mocą,
uzgodniono - pół na pół
podzielić okrągły stół.
 
Stół był stary. Jeszcze ruski.
Siadała przy nim bez bluzki
znana dama od Jakuba
i afera była gruba.
 
Teraz też ją przypomniano,
kiedy podział uzgadniano, 
bo coś zyskać najwygodniej,
gdy cielę z dwóch piersi ciągnie.
 
A kiedy się widzi przód.
Władza szczęśliwa i lud!
Tak się kończy... jak zaczyna.
Stary Madziar nie wytrzymał.
 
Choć nie był pod dobrą datą,
ruszył zaraz ostrzec NATO
i pochwycił, pierwszych z brzegu,
najgroźniejszych własnych szpiegów.
 
Wtedy już Układ Morawski
najgłośniejsze brał oklaski.
Tryumfalnie brzmiał Mazurek.
Słupek mocno poszedł w górę!



https://truml.com


print