Sztelak Marcin


Rozmówki o niczym. Miau


 
Obcowanie z łonem natury
skończyło się katarem i nadmierną
ciepłotą. A w przełyku garść
tabletek.
 
Później przyjechał cyrk, treserzy zręcznie
przeskakiwali przez obręcze.
Z samospaleniem jako gwożdziem.
Programu.
 
Który porwał wiatr. Na strzępy
albo motyle skrzydła. Znowu łąka
– wzrost zagrożenia, a pościel
przepocona.
 
Szczególnie nocą obfitującą w pomruki
kotów oczekujących na parapecie.
Nie wiadomo na co.
 
Po cyrku został wypalony ślad
w kapeluszu. Króliki zjadły łąke.
Wielka szkoda,
że wciąż mnie nie stać.
 
Na miseczkę mleka
lub dźwiękoszczelne szyby w oknach.
Nie tylko na podwórze.



https://truml.com


print