Yaro


sen o zbawieniu


idziesz polną drogą
chowasz po kieszeniach drobne
w sercu jedno marzenie
 
blada twarz skrywa
wiele prawd
na wytłumaczenie niemoralnych żądz
cichy syk  nocą
 jelenie zlizują z pleców pasożytów strawę
 
wyciągasz nóż obierasz jabłko ze skórki 
ognisko płonie na sercu lżej
ciągle bliżej gwiazd
 
jestem o krok
 dalej  od zbawienie
 
zapłonę twarzą w błocie
witasz mnie bez słów 
 
na miedzy nasze dłonie
pomiędzy nami płonie ogień złej woli
kogo jest
kogo był ten czas 
okłamali nas 
 
jestem blisko dalej do zbawienia 
anioły prowadzą droga na zakrętach
 
sen o zbawieniu krwi jednak za mało 
w bieli jedynie rano gdy mgły wstają 



https://truml.com


print