Sztelak Marcin


Ezoteryzmy


 
Przeterminowanym słowem wykładam
ściany podmiejskich szaletów.
W połowie spalonych przez hordy
płatnych stróżów nocnych.
 
A noc miała być nasza, jednak śpimy
umęczeni dorastaniem
– coraz dłuższym. Do ostatniego tchnienia.
 
I nie gaśmy pożogi, to na nic,
poza tym wieczorem trzeba odpalić
sygnalizacje dla zbłąkanych
potępieńców.
 
Takie braterstwo pokrewnych dusz.
Chociaż to brzydki wyraz w towarzystwie
cierpiących na przewlekłość życia.
 
Na szczęściej, prędzej czy później,
to uleczalne. Diametralnie.
 
I tylko nocy szkoda – gaśnie.



https://truml.com


print