Belamonte/Bożydar


W lesie (bycie) - z tomu Maksymy i medytacje


zieleń mglista w przebłyskach tęczujących
ciemniejsze ogrodzenie, duch drzewa na błękicie, zasnuta pajęczyna
linie, tu tam, żyłki obrazu, całość to tylko słoneczna poświata

wysoko dzięcioł stuka
tam mają swoje światy istnienia drobne
w oddali szczeka pies, ktoś tu jest ze mną

kaczki niedługo będą wracać na podwórko
i tak zapuściły się za daleko, ale lisa tu nie ma
dzięcioł, psy daleko, bycie

nie mam, jestem, mam tylko bycie
jest dobrze, nikogo tu nie ma, drzewa rosną bo nie umieją nie rosnąć
ale cisza, jak na Ornaku prawie, nikogo nie obchodzę (tutaj)

oczy, skóry, pełzania w wyższych partiach
ktoś by się tam mógł ulokować, jakiś niewidzialny stwór
ale prędzej na polanę obok wieży strzelniczej przybędzie Pan

w skórach z lamparta i z kielichem wina
rzecznik tego wszystkiego

drewno zagrody i drzewo gałęzi na plamie zielonej, rozmazanej
perspektywa zanikła, mgły, Pegazy i Jednorożce, błoto rozmokłe
pas startowy w błękit, szczekanie, spacer kaczek

cisza rozkoszna, że aż się odwracam, rozglądam za..
może wiele rzeczy mi nie wyszło, ale czasem jeszcze umiem być

jakby padało i grzmiało i latały jastrzębie było by to samo
tylko trzeba by większej wytrzymałości..



https://truml.com


print