Sztelak Marcin


Cienizna


 
Dzień czterdziesty, pada,
nie pora na wniebowstąpienia.
 
Zresztą w pierwszym duszno,
a im wyżej tym gorzej
– krówki boże i szaleńcy.
 
Pokorne cielęta na uczcie wznoszą
toasty za niewiernych i hosanny
albo alleluje.
 
Ciężko odróżnić w parterze.
Jedno pewne – na dół bliżej,
w każdym razie z górki.
 
Siódmy grzech główny
oraz wcześniejsze.
Już się nie mieszczę w uchu,
nawet igielnym. Przeklęty.
 
Na pocieszenie błogosławiony
spokój po deszczu.
I kałuże.
 
Wszystko po drugiej stronie tęczy.



https://truml.com


print