Sztelak Marcin


Szampan z papierówek


 
Przed podróżą zawijam kanapki
w łatwopalne rękopisy.
Z już nieistniejącego indeksu
filozofów, niepewnych bytu.
 
Walizki zjedzone przez myszy — rzeszoto,
rzeczy upycham w reklamówki,
które się nie rozłożą. W możliwym
do przyjęcia czasie.
 
Czekam na pociąg, spóźniony
o całe stulecie. Z nudów spożywając
alkohol — publicznie, 
z nieżyjącym zawiadowcą.
 
Ten jednak nie chce odgwizdać początku.
Upodlony zasypiam w poczekalni,
ze mną inni podróżni. Też martwi.
 
Rano śniadanie, ale chleb przesiąknięty
mądrością. Oczywiście umiłowaną.
Więc toasty — za szczęśliwą, rychłą.
Ale nic z tego, ostatni skład odszedł,
na złomowisko.
 
Pora wracać, na szczęście dojrzałe
jabłka znów kuszą.



https://truml.com


print