Sztelak Marcin


Milczenia


Sól rozsypana, lustra rozbite,
szklany pył na języku smakuje
niedokończeniem.
 
Pora uciekać, jednak w korytarzu ciemno,
światełka nie widać, więc nadal snuję
zdania.
 
A tu syreny drwią, ewakuacja rozpoczęta,
a ja wciąż rozpisuję miłości
na elementy pierwotne.
 
Wykreślając imiona, szczególnie
zapomniane. Rozkruszam zwiędłe kwiaty
czekając rozgrzeszenia.
 
Mea culpa i popiół na głowę,
ale nie ma komu wyszeptać
słowa,
 
nawet jeśliby miało być ostatnie,
lecz jest tylko cisza przerywana zgłoskami.



https://truml.com


print