Sztelak Marcin


Wspomnienia z bezdomności


 
Haczyk do zaginania czasoprzestrzeni
pękł. I już nie było sensu
ścielić łóżka. Tym bardziej zamykać
szafy,
 
w której schły przywiędłe bukiety
niewręczonych kwiatów. Jednak ulice
były ciepłe, aż do jesieni.
 
Wtedy, w licznych zmrokach sam Książe
podarował mi banknot. Z wypalonym
zarysem na wpół otwartych drzwi.
 
Wreszcie wszystkie koty stały się czarne,
bezdenne. Coraz zimniejsze miasto wnikło
i pozostało snem.
 
Spełnionym aż do ostatniego trzepotu.
Rozhuśtanych na wietrze wron.



https://truml.com


print