Marek Gajowniczek


Dogowor


Było to na prima aprilis,
kiedy wszyscy się popili
i mawiano przy resecie:
Dajcie im, cokolwiek chcecie!
 
Ktoś po rusku rzekł - Obmiena!
Smoleńskiego za Czeczena!
Postraszycie naród wojną,
a budziecie żyć spakojno.
 
Zakończymy spór i kwita.
Sprawa nie będzie otkryta.
Na wiek zniknie z polityki.
Toż my bywsze sojuzniki!
 
Ustalili już premierzy,
jak zachować się należy.
Po wizycie - rewizyta! 
Polewoj! Małczać i kwita!
 
I tajna służba milczała,
a pewnego generała,
co narzekał na premiera
przestał w końcu but uwierać.
 
Przyszły jednak czasy nowe.
Ktoś przeczytał tę umowę
i rzekł: Odpowiecie za to.
To jest przecież zdrada NATO!
 
Tak się zwykle w służbach składa,
że tam nikt nie odpowiada,
choć jest o tym jakaś mowa
w opowieściach Suworowa.
 
Resztę dopowie poeta,
co wie tyle o sekretach,
ile piśnie mysz pod miotłą.
A premiera stąd wymiotło?
 
Coś wyjaśnia dla pozoru,
czyniąc komedię z horroru,
pamietając do sich por -
Dogowor! To dogawor! 
 



https://truml.com


print