supełek.z.mgnień
W świetle przedranka, strach na wróble wygląda jak żebrak
Gdy wiatr szeleścił w każdym kącie domu, mówiła: wystarczy się wspiąć, 
 pomyśleć o szczęściu, tylko wtedy można być jak dym z komina, tamujący
 pięści pełne brzmień. Niech się w sobie poczną. 
 
 (Jej okrągła twarz, to jeszcze dziecko, rozhuśtane 
 włosy szarpią ciemność, kiedy wielki pies w oczach zaczyna obszczekiwać 
 — dom rodziców, pagórki chmur – aż uspokoi się, bo kości). 
 
 Później światło dnia rozlepiało brzeg, i wschodziły papierowe gwiazdy.
 Dusza okrętu, przebijanego igliwiem, żeby nie zagnieść wody. 
 
 z cyklu: spowiednik
https://truml.com