Marek Gajowniczek


Z listu do najemnych


Kto ma ryby na skórze, 
siną farbą kłute,
nie będzie siedział dłużej 
pod niemieckim butem,
ale grzbiet wyprostuje 
wstając z dywanika.
Wie, kto granic pilnuje 
i wie polityka,
że przemyka ordyniec 
cichutko pod drutem.
Niesie znaki rodzinie 
siną farbą kłute. 
 
A kto utknie, nie szlocha. 
I róża ma kolce.
Bywa, że się zakocha 
w urodziwej Polce
i zostaje w stanicy 
uwolniony jeniec,
lecz częściej spod granicy 
wyjeżdża do Niemiec. 
 
Chciano by go odesłać 
znów na Dzikie Pola,
lecz on nigdy nie przestał 
udawać psychola
i potrafi zaskoczyć 
i uderzyć dziko.
Zdrada śmieje się w oczy 
chwiejnym politykom. 
 
Zna historię Kamieńca 
i kamieni kupę,
kto spraszał cudzoziemca, 
gdy się świat słał trupem,
lecz ważniejsze mu były 
zyski z interesu,
niż dalekie mogiły 
dawnych Polskich Kresów.
 
Może tylko Jaremy 
ten na szczycie sprzeciw
świadczył, że tu nie chcemy, 
by nam Niemiec zlecił
czytać listy najemnych, 
zaciężnych Szwajcarów
i był brał obcy dziennik 
pod komendę Naród. 
 



https://truml.com


print