Saranova


Moherowe deja vu


Rok 1976
Chłodny i zamglony poranek odsłania szeregi postaci w stylonowych fartuchach, kufajkach i modnych moherowych beretach, wyciekające strumykami z szarobrudnych budynków w kierunku równie szarej hali oświetlonej rzędami jarzeniówek. Sporadyczne podmuchy wiatru szarpią kilkoma biało-czerwonymi flagami i czerwono-białym transparentem krzywo zawieszonym nad wejściem hali.
W środku załoga, delegaci i stół przykryty czerwonym płótnem. Nagłe poruszenie i...cisza. Za stołem zasiada dyrekcja i ulubieniec pań, po ostatnim Dniu Kobiet, przystojny Wacek Grzybek, sekretarz POP. Zaczyna się już trzecia w tym miesiącu masówka. Na mównicę wchodzi Wacek Grzybek a przez halę niesie się westchnienie trzystu zakochanych robotnic. Niczym grzmot rozlega się jego niski, uwodzicielski głos: „Protestujemy przeciwko warchołom usiłującym swoimi nieodpowiedzialnymi strajkami niszczyć naszą socjalistyczną ojczyznę!!!”
Setki wpatrzonych kobiet czerwienieje na twarzach, unosi w górę pięści i ile tchu w piersiach krzyczy: Protestujemy! Towarzyszki i towarzysze!
Protestujemy przeciw chuligańskim wybrykom antysocjalistycznych elementów!
Hala, jak zaczarowana, odpowiada gromkim okrzykiem: Protestujemy! Odrąbiemy ręce tym draniom! Odrąbiemy! – powtarza z zapałem hala.
Niech żyje Polska Ludowa! Niech żyje partia! Niech żyje towarzysz X !– wykrzykuje w mikrofon Wacek a rozpłomienione uczestniczki masówki dziarsko odpowiadają: Niech żyje!
Po chwili za stołem już pusto a z hali wolnym krokiem wychodzi zebrana załoga poprawiając swoje moherowe berety na głowach. W drzwiach hali słońce niesmiało muska puszystość moherowej wełny rozświetlając socjalistyczną myśl klasy robotniczej.

Rok 2006
Wśród porannej mgły z bocznych uliczek wychodzą szare postacie, żwawo drepczące ku szeroko otwartym drzwiom kościoła. Nim wejdą, zatrzymują się na chwilę by musnąć szminką wargi i poprawić na starannie zaondulowanych głowach swoje moherowe berety. Podejrzliwym wzrokiem omiatają otoczenie, po czym wyprostowane, z ogniem w oczach wchodzą do srodka. Już dzwonią dzwonki. Zaczyna się nabożeństwo. Przed ołtarzem, w otoczeniu licznej świty staje, wielbiony przez pobożne niewiasty, ojciec X. Z trzystu falujących piersi wyrywa się westchnienie. Niczym grzmot rozlega się głos bezspornego idola tego tłumu. Wyciągając zacisnięte w pięści dłonie w górę woła ku swoim owieczkom: „My wierni Polacy-katolicy protestujemy przeciwko warchołom usiłującym zniszczyć naszą świętą czwartą Rzeczpospolitą!!!” Nie pozwolimy bezbożnikom przywrócić układów z postkomuną trzeciej Rzeczpospolitej!
Wypełniony kościół zachłystuje się krzykiem: Protestujemy! Nie pozwolimy!
Nadchodzi czas na wspólną modlitwę za święty kościół powszechny i Polskę, ojczyznę prawdziwych katolików. Zgodnym chórem, pełną piersią powtarzają słowa płynące od ołtarza czując wzbierającą w sercach nienawiść do żydów, ateistów, wstrętnych homoseksualistów, zdradzieckich komuchów i bezbożnych liberałów. Oby Bóg spuścił na nich zarazę i wygubił tych zdrajców jedynej prawdziwej wiary!
Zmęczony wystąpieniem ojciec X zaplata dłonie w szerokich rękawach, przymyka oczy i napawa się mocą swojej wiary. Gdy zabrzmią ostatnie dzwonki tłum z ławek rzuci się ku niemu by ze czcią całować jego ręce. Jednak na drodze wyrasta potęzna postać ochroniarza. Osłania, odpycha, kieruje. Oto nawrócony, pełen zapału i wiary Wacek Grzybek. Kobiety szybko poprawiają moherowe berety na głowach i z uśmiechem, rozmodlone radośnie czynią swoją powinność.
Potem wychodząc z kościoła półgłosem mówią ni to do siebie, ni to do współtowarzyszy: Niech żyje Polska! Niech żyje kościół! Niech żyje nasz umiłowany ojciec X ! A ich moherowe berety niczym aureole lśnią w promieniach słońca niesmiało zaglądającego do przedsionka kościelnego.
W pętli czasu brzmią pieśni i okrzyki a codzienność przechodzi mimo wzruszając ramionami.



https://truml.com


print