Marcin Olszewski


Bunt



Nie będzie rozmowy. Nigdy jej nie było
Próby głosu ścinane batogiem krzyku
Wyrokiem milczenie. Potem cisza i spokój
Przyklepać łopatą. Problemy w grobie
 
Twoja recepta na spory. Normalność?
 
Już jest w porządku. W Twojej ocenie
Bez prawa głosu mam to akceptować
Zdziwienie. Dlaczego się nie uśmiecham?
Nie sztuką grzebać za życia. On też czuje
 
Dany palec zjedzoną ręką. Bez kompromisu
W nurcie „zaufania” kontrola mojego życia
Jest dobrze, wtedy kiedy ty mi powiesz
Do następnego buntu na pokładzie
 
Milcząc wychodzę z krat Twej „wolności”
Każde z nas widzi ją na swój sposób
Lecz tylko ty masz prawo głosu, decyzji?
Unoszę głowę. Bunt się rozpoczął



https://truml.com


print