Pi.


lutowisko


drama rozpoczyna się szklanką wilgoci. jest teraz wszędzie, 
zwłaszcza tam gdzie być nie powinna. wciska się w szczeliny, 
pęknięcia, złowieszcze porowatości, grzechy zaniechania.

odpuszczono na moment otwory dla potworów. boję się,
że przyjdą, wejdą, spuchną i coś rozsadzą. łaknę już ciepła, 
które obiecano i wciąż wierzę w dowolnie puste obietnice.

też przecież obiecuję. że się obudzę na czas; że nie zaśpię; 
że odśnieżę; że napalę w piecu; że zaparzę kawy, herbaty; 
zabełtam w porannej jajecznicy. wiem - musi być idealna,

jak śniadanie tuż po trzeciej randce. bo inaczej zgrzyt roku.
właśnie! karambol - najpopularniejsze słowo w początkach 
lutego. lodowisko. tu najłatwiej utracić kontrolę, nad sobą

i nad wszystkim. wiadomo: wilgoć jeszcze raz zaskoczyła
zazimowionych na amen. za wcześnie na program dowolny.
za późno na posypanie popiołem. szykujcie się na odwilż.



https://truml.com


print