Pi.


Śmierciuszka. Nikogo żywego nie ma w domu


- dawno nie widziałam ghula - powiedziała śmierciuszka do siebie. - to bardzo dobrze - odpowiedziała sama sobie śmierciuszka - bo to oznacza że ktoś wysyła do mnie wyłącznie dobre wiadomości. - żeby tylko nie używał zombiaków - zasępiła się do siebie. - na szczęście zombiaki są przeterminowane i już nie do użycia - pocieszyła się natychymiast. potrząsnęła całym zgromadzonym dobrym humorem zanurzonym w śniegowej kulce. dobry humor mrugnął z błogością. i wtedy nagle ktoś zagwizdał do drzwi.
- do drzwi powinno się pukać - wyraziła stanowczość Śmierciuszka.
- tak, wiem - odpowiedział głos zza drzwi - ale mam zajęte ręce, a nie chciałem ci wykopać dziury w drzwiach. wolałbym w ogrodzie. czy zastałem kogoś żywego?
- nikogo żywego nie ma w domu - Śmierciuszka zareagowała szybciej niż sama mogłaby się spodziewać. Jej własna zdecydowana reakcja zaskoczyła ją samą. Chyba dorastam - zmartwiła się w duchu. Obym tylko nie zaczęła dorastać w centymetrach. Tak trudno potem schudnąć wzrost. A szczeliny robią się ciaśniejsze.
- A ty? - zapytał głos zza drzwi nasączony nadzieją jak sokiem aroniowym.
- Ja? - zastanowiła się Śmierciuszka - Ja się martwię.
- A to na zdrowie - wyżyczył z pewnymi oporami głos. - taj znać jak już będziesz pełnomartwa. wtedy nie będzie w tobie życia. A to dla mnie jest takie samo, jak wtedy gdy byłoby w tobie samo życie i żadnych nawet najmniejszych zmartwień na żywej tkance.
- O? A dlaczego?
- Bo ja jestem fachowiec od kontrastów. Niuanse to nie moja specjalność. 
Śmierciuszka postanowiła uchylić drzwi. ledwo ledwo. byle szczelina jeszcze nikomu nie zaszkodziła.



https://truml.com


print