Pi.


Śmierciuszka. Wstęp.


była sobie raz śmierciuszka. nie - wielki śmiercioch. nie - średni śmierciak. taka tyci-tyci śmierciuszka z mini-kosą i w czarnym habicie rozmiaru minus minus minus es. to prawda że nie każdy brał śmierciuszkę poważnie. było wielu, którzy się z niej śmiali, ale przeważnie to ci co umierali ze śmiechem na ustach, więc śmierciuszka nawet nie miała krzty wyrzutów sumienia. to prawda, że brała wyłącznie najmniejsze zlecenia, ale przecież nie każdy z wielkich śmierciochów i nie każdy ze średnich śmierciaków dał radę wcisnąć się w tak wąską szczelinę by zrealizować zlecenie. a śmierciuszka potrafiła. i lubiła. w odróżnieniu od śmierciochów i od śmierciaków, śmierciuszka lubiła swoją robotę. codziennie tuż przed zakończeniem ośmiogodzinnej szychty zwykła żartować, że kiedyś umrze w pracy. to kiedyś to jeszcze nie dziś, mruczała pod nosem, chowając mini-kosę do przydziałowego mini-futerału i wywracając czarny habit na różową stronę. śmierciuszka uwielbiała różowy kolor. śmierciuszka uwielbiała watę cukrową. śmierciuszka uwielbiała "hello kitty". dlatego miała różowy plecaczek z "hello kitty" na wierzchu. dlatego plecaczek smakował watą cukrową gdyby go polizać. ale raczej bym nie radził. śmierciuszka nie lubiła gdy obcy lizali jej różowy plecaczek. nie lubiła do tego stopnia, że mogłaby wtedy przyjąc na lizacza zlecenie pro-bono.



https://truml.com


print