zuzanna809


Kochankowie


Skradliśmy nasze dłonie
poświęconym obrączkom
splatając je w kasztanowej alei.
 
Nieprawe łoże czekało na rozkosz
od dawna nieznaną prawemu.
Ręce na nowo rzeźbiły ciała,
 
oczy płonęły blaskiem dusz,
błogosławiło źródło westchnień
i śpiew ptaków.
 
Rozstanie było oczywiste
jak wschód słońca
i niezachodząca tęsknota
 
schnących w kieszeniach
kasztanów.



https://truml.com


print