Florian Konrad


Maudycja


infernalne towarzycho- ja, pani grabarz i dziesiątki
błaźnic ekshumowanych za niepłacenie czynszu
 
przewalamy się po ulicach (trupa - jak głosi słownik-
to miejsce ukrycia zwłok, albo stan do
którego człek dąży pijąc alkohol)
 
nasiąkamy drobniakami i mgłą
pieniądz brzęczy w sercu. ,,rzuć grosik
a zaśpiewam o wolności"- proszę stojąc na głowie
dziewczyna odchodzi z pogardliwym uśmieszkiem
 
wróżę z pokruszonych szlugów, kieliszki zagrzebuję
 w popiele. sen pod oczy, rany przemyć tuszem
- i dalej w drogę. kraj sam się nie przemierzy
nałóg nie pogłębi. tu trzeba zakasać rękawy
 
wiesz? przyznałem się kiedyś byłej siostrze
(na  granicy śmierci głodowej bierze człowieka 
paskudne choróbsko: szczerość) że tak
naprawdę jestem epigonem. każdego po trochu
 
że dano mi żyć jedynie godzinę
pozostały czas- dla niepoznaki, bym tęsknił
wyczekiwał i rozmijał się z ową godziną
coraz głupszy, bardziej beztroski
 
nie uwierzyła 



https://truml.com


print