Florian Konrad


Toksykoman


potrzebuję dowodu na istnienie. ktoś przecież
 musiał mnie widzieć, podać rękę
albo oszukać. nie da się tak: niczym przeźrocze
udawać materiał światłoczuły, nasiąkać promykami
 
prędzej czy później taki człowiek obrośnie trawą
w każdym źdźble będzie drżeć małe słońce
 
jak to- nie pozostawiłem śladów? ani jednej 
niedojedzonej konserwy, pustej butelki po oranżadzie?
może choć kartki w strzępach?
 
skoro jednak nie widać - trudno
przychodzi skończyć tragikomicznie:
jak Chrystomallos obdarty z runa, albo inne
mitologiczne zwierzę, na przykład ty, albo
chłopak do którego wszyscy się modlą
no wiesz - ten zmieniony w rybę 
o błyszczących łuskach
 
zastanawia mnie jedno: gdzie się podziałem
gdy minęło odurzenie? jednak wszystko
to jedynie błysk? widocznie zadziałała autosugestia
wymyśliłem siebie, by mieć o kim opowiadać bajki
 
potem resztę bajzlu. nawet skały i egzemę
 
najtrudniej o puentę. cokolwiek stworzę
-tonie w rzece. zostaje pożarte przez
wodne potworki, małe syreny bez oczu
 
ktoś mnie bardzo nie lubi
 



https://truml.com


print