Sztelak Marcin


Nic do (do)dania


Po zmroku wypełzają słowa,
które należy wypowiadać nie otwierając
ust.
 
Bo później brzmią niczym nagłe otwarcie
drzwi. We śnie.
Na szczęście, być może, nastaje świt.
 
Nagłym spłynięciem w rozedrgane powietrze.
I nie jest wierszem, chociaż bezsprzecznie
liryką.
 
Pięknie należy wyszeptać,
ale tylko przez szczelnie zasznurowane
ręce.



https://truml.com


print