Sztelak Marcin


Megalomanie



Prędzej czy później każde przekleństwo
staję się modlitwą.
 
Bogowie zagubionych przedmiotów
mają swoje ołtarze za meblami
i w szczelinach podłogi.
 
Znudzeni metafizyką kolekcjonują monety
oraz zapomnianą bieliznę.
Z braku ołtarzy zadowalając się wszystkim,
co spadnie ze stołu.
 
Tymczasem ateiści wierząc w cuda szukają proroków
rozsiewających kawałki śliny na (nie)wiernych.
Telewidzowie wycierają płaskie ekrany, bełkot
przeżera antystatyczne ściereczki.
 
Prawdziwi altruiści zbierają butelki, karmią łabędzie
spleśniałym pieczywem. Dobrze wiedzą, że żaden
dobry uczynek nie ujdzie im płazem.
 
Później natarczywie walą do bram raju,
ze standardowym zestawem pytań w kieszeniach.
Do ostatniej chwili pobłogosławieni cudem
wątpliwości.
 
Prędzej czy później każda modlitwa dociera,
do nieodpowiednich uszu.



https://truml.com


print