Voicesinside


zróbmy krok ku krawędzi, by uwierzyć w absurd naszych myśli


proszę
przyszedłem i uratowałem Cię pokaleczoną 
o łkające róże
w ogrodzie przeszłości, który stał się domem,
ponieważ już tylko nadzieja wyplata mi wianki z ich posręcanych cierni,
przetrzymując w niewoli mój gasnący Tobą oddech
od życia, jak sama widzisz, dostałem tylko przebranie,
worek na kości obelczony skórą,
maskę potłuczoną, ciało blade i kości kruche, ślady po wkłuciach
co noc prześladują mnie głosy, skamlące o odkupienie demonów,
wściniętych pomiędzy zatrzaśniętą w nas obojętność 
nie ogradzam się od źrenic wykończonych bezsennością,
w których bezwolnie majaczy zabłąkana w myś;lach przeszłość
a ja wolę milczeniem handlować za srebro i złoto
by bez długów pozostać 
ze światem
usypiam już tylko uliczką rozkradzioną z mdłych cieni. 
co włóczą się z rozpaczą w sercach i w poszukiwaniu zemsty
zas na krawędziach moich dłoni gasną papierosowe iskry
szeptem 
w niedopowiedzianych słowach między urywanymi oddechami 
błagam o bliskość 
naszych splecionych ciasno linii papilarnych 
w upalną, ponurą noc wypluty z łona matki
rzygam bezpłodnością słów 
i skrywam się w cieniu, zakrywając plugawą twarz zniszczoną maską. 
bo cóż zrobić, kiedy wszystko co ludzkie pozostaje we mnie nieodkryte?



https://truml.com


print