Sztelak Marcin


Bolesne wzrosty


Coraz częściej powracam do ciszy
wewnątrz łona, ciepłej wody,
ukojenia embrionalnego.
 
Prawie brak zewnętrzności, jednak życie
zachłannie wciąga spokój, rozszerza
pole widzenia.
Aż po nieznany horyzont.
 
I jeszcze dalej, poza słowa,
cienie wypalone na ściankach naczyń
niosących krew.
 
Później już tylko blizny
pośmiertne. Oraz pamięć, zanikająca
jak puls.
 
Niektórzy twierdzą, że pierwszy krzyk
to także agonia.



https://truml.com


print