Emma B.


obiektywna adoracja


Ciąg przypadków sprawił, że w sobotę 9. kwietnia znalazłam się w Łaźni Nowej na spektaklu autorskim Joanny Szczepkowskiej "Pelcia, czyli jak żyć, żeby nie odnieść sukcesu". Dopiero przekonuję się do tego teatru w głębi tzw. Nowej Huty historycznej, ale już jestem na drodze do bardzo pozytywnego odbioru, tym pozytywniejszego, że Narodowa Scena w Starym i w historycznym Krakowie, zawiodła mnie już wiele razy. Szłam do Łaźni Nowej dla pani Szczepkowskiej. Nie interesowało mnie zbytnio co pod hasłem Pelcia się kryje, dla mnie było ważne, że zobaczę wspaniałą aktorkę, pisarkę i bardzo zdecydowanego człowieka. Byłam nastawiona na monolog i nie powiem miłym zaskoczeniem była dla mnie postać pana Jana Jurkowskiego, który stworzył wspaniały duet aktorski z panią Joanną Szczepkowską. Małmazja. Tyle, że ja nie o tym. Recenzje są w internecie, krótkie streszczenie scenariusza też. Spoglądałam na figurę pani Joanny rewelacyjną, perfekcyjną. Podziwiałam jej sprawność fizyczną i tak sobie myślałam, że gdyby mój osobisty mąż powiedział, że jest zakochany w takiej kobiecie to nie potrafiłabym być nawet zazdrosna. To zabrzmi jak cytat z reklamy - ona jest tego warta. Spoglądałam na scenę, spoglądałam na swoje oponki ukryte przemyślnie w ozdobnej szerokiej koszuli, myślałam o jej tekstach, o jej grze, bez grama zastanowienia wypowiadanych długich monologach. Zaczęłam rozmyślać o mechanizmach zazdrości, które chronią nas przed kompleksami, które zawłaszczają osoby, niewolą partnerów. Tak sobie spekulowałam, że kompleksy są często obiektywną oceną sytuacji i nic się na to nie poradzi, że jeden ma wszystko, drugi tylko trochę, a czasem nic. Wróciłam do domu, wrzuciłam pranie do pralki, mięso do piekarnika. Siadłam do fb i tak sobie pomyślałam, że to jest to - ucieczka od rzeczywistości. Na  fb obowiązują zupełnie inne zasady grawitacji. Szkoda tylko, że kotwica ciągle tkwi w realu.



https://truml.com


print