Blackchange


12.


Życie jest takie proste. - pomyślała. 
Odnajdywanie siebie w codziennych sprawach. Szczegóły, o których tak ciężko jest przestać myśleć, tak nie istotne - a zarazem bardzo ważne detale. Poszukiwanie miłości swojego życia i nieustanna walka o lepsze jutro, świetlaną przyszłość, bicie się z myślami, wicie się w swym własnych chaosie. 
To nie jest skomplikowane. - przyznała.
Widząc się w lustrze, to odbicie - nas samych... Kogo tak naprawdę przedstawia? Mnie? Ciebie? Jego? Przyszłość? Wymysł wyobraźni? Nie. Lustrzane odbicie przedstawia nam duszę. Tak okropnie wijącą się duszę. Skarconą, ubolewającą, niewidzialną "postać". 
Chcę żyć. - westchnęła. 
Pasmo nieporozumień. Porażek. Wstydu. Za każdym razem, to tylko nowe doświadczenie i motywacja do nie-popełniania-błędów. Jak jest? Za każdym razem bardzo podobnie, chociaż mnie boleśnie. I co z tym zrobić? Można się wyłączyć albo próbować.
Chcę złapać, ten jeden ostatni oddech...- szepnęła.
Przemyślenia. Wszystko nawiązuje do przemyślenia. Jak jest - jak będzie? Co dalej? Którędy? Krętą drogą, poprzez góry, wprost w dolinę, do jaskini. Nie, to nie jest proste. Nie, to jest skomplikowane. Wydaje sie być na wyciągnięcie ręki. Jednak, dostajesz po ręce. Cofniesz dłoń i chowasz ją w kieszeń. Jesteś słaby? Kim ty jesteś?
Zamknęła oczy, pogrążając się w głębokiej pustce.
 Plastikowy kartonik, w mydlanej otoczce - to jest dokładnie to, co otacza - mnie, ciebie, jego. No właśnie, to otacza jego. Jestem poza tą otoczką, a może tylko tak mi się wydaje. Może, to tylko może - pasmo domyśleń. Góry wyobrażeń. Gdy już wbijasz się, delektujesz się lotem - czujesz zardzewiałe ostrze noża. Czym ono jest? Przeszłością. Dokąd chcesz lecieć? W przyszłość?
Już tylko chwila dzieliła ją od przepaści... 
Zapowiadało się na to, że pesymizm już nigdy tu, u mnie, nie zagości. Da sie, ale życie zweryfikowało te chęci zupełnie inaczej. Mając coś na wyciagnięciu ręki, zamiast "łapczywie" to zabrać - zwyczajnie odpuszczasz. Ze strachu? Z naiwności? Tylko i wyłącznie z niepewności. TO BÓŁ wykreował tą niepewność. Mając go tak blisko - wszystko zepsułam. Najgorsze jest to, że chyba nie chcę tego na nowo budować. Dlaczego? Wijąc się w swych bzdurach, tak naprawdę nie wiem. Bez niego stygnę, umieram. Z nim - nie mogę oddychać. Wszystko prowadzi do unicestwienia. To chyba ono, sprawia, że jeszcze JESTEM. Sobą. Nią? Dawną sobą? Czy zupełnie nową osobą? 
Zrobiła pierwszy, gwałtowny krok... 
Zostałam starą sobą. W innym wydaniu. Swoje serce tym razem, zapakuję w większe pudełko, zanim pokryje je tafla lodu. To nierozsądne. Bo nie rezygnuje się z pragnień. Jednak, nie potrafię inaczej. Głupia idiotka. 
Unicestwiła się, tracąc oddech, siebie i cały świat - który do ostatniej chwili, trzymała kurczowo, w małej dłoni, zaciśniętej w pięść. Poddała się? Nie. Głupcy się poddają. Wybrała inną drogę.  
B. 



https://truml.com


print