Porfirja Szajbner


Projekcja astralna


Skarpeton zasiadł do stolika z pełna flaszką w łapie. Podkręcić atmosferę, to kluczowa kwestia. Jeśli mają być duchy, to holy spirit pomoże. Upił dwa łyczki, po czym podał koleżance siedzącej obok. Po chwili butelka już krążyła dokoła. Był to jednak alkohol metylowy, więc po chwili wszyscy zaczęli mieć mroczki przed oczyma. 
- Pacz! - wybełkotał Miętas. Był już mocno wstawiony. - Tam coś lata. Pod sufitem, koło lampy.
- To tylko ważka. - odrzekła Krymhilda.
- Nie widzę żadnej ważki. - odparł zdenerwowany Skarpeton. - W ogóle nic nie widzę.
- Ciemno już. Zgasło światło. - dorzucił Klasterson. On wypił najwięcej.
Miętas popatrzył uważnie we wskazane przez siebie miejsce, po czym z chwilowym wahaniem, dodał: To mogłaby być ważka, gdybyśmy nie mieli teraz grudnia.
- E tam, panie, jedno drugiego nie wyklucza. najwyraźniej jest młoda, nieopierzona, nie wie, że powinna spakować walizki i pojechać do ciepłych krajów. A ostatni statek odpłynął dwa tygodnie temu. - Skarpeton nagle zmienil front, nie chcąc się przyznać do oślepniecia. Nie pamiętał, skąd wytrzasnął tę flaszkę ze spirytusem. Chyba z jakejś budowy.
Krymhilda, jak przez mgłę, poczęła się przyglądać temu, co początkowo uznała za ważkę. Teraz jednak bardziej przypominała jej projekcję astralną. Nie omieszkała o tym wspomnieć, sugerując, że może to być duch Moiny Masters. Wzbudziło to popłoch i zniecierpliwienie.
- Zdecyduj się w końcu, co widzisz. - rzucil Miętas. - Bo my ledwie rozpoznajemy swoje palce, a ty tu z jakimiś bzdurami wyskakujesz. 
- Dobra, nie będe się upierać. Widocznie macie mroczki przed oczyma z glodu. Ja nie piłam niczego, ale też bym coś przegryzła. Mam tu trochę owoców.
Krymhilda wstała od stolika, poszła do kuchni i wrociła z miska pelną wilczych jagod.  Smakowały wszystkim, a co niektórzy zarzekali się, że ich smaku nie zapomną do końca życia. Tak tez się stało. Amen.



https://truml.com


print