Yaro


skrawek Nieba


przychodzisz nago zawsze w snach 
stąd cię znam
pamiętam wakacje pełne grillowanej kiełbasy
nie znoszę pieczonych rzeczy
chyba że ciepłe piersi nad rozlewiskiem
ściskać w dłoniach jak świeże bułeczki
 
zadowalam się browarem z biedronki
snuję z Rafałem opowieści
od deski do deski śmiechem rozbrajamy miny
ludzi ponurych strasznych jak podatki
rozświetlamy lampy słowami otuchy
 
dalej  mój dom będzie dym
lecz nie z komina 
 
żona rozlicza z każdego słowa na drugi dzień
nie wiele pamiętam
wychodzę prosto do kościoła
którego według mnie nie ma
jestem  i szwagier i nasz

skrawek Nieba



https://truml.com


print