Lucretia


Pierwszy erotyk


Wcale nie bała się duchów.

Deszcz grał uwerturę na oknach
Ogień nie ogrzał jeszcze drewna
Gdy myszy zaczęły swe harce

Wiedziała, że jest już zgubiona
Gdy tylko się tutaj znalazła
Zapach smutku czekał gdzieś blisko

Lecz czar trwał przez chwilę cudowną
Właśnie tu i teraz gdy dłonie
Splątane bliskością niepewną

I usta przestraszone prędko
Brały co im się należało
Bo niebawem miało zabraknąć

I teraz w samotności szarej
Myśli o tych dłoniach i ustach
Co błądziły po nieodkrytym

I marzy by wrócić w to miejsce 
Do myszy i drewna i ognia
I duchów co tam jej pomogły 

Bo każdy pretekst jest dobry.



https://truml.com


print