Yaro


bez ciebie nie istnieję


łyżeczką odmierzam czas
dni bez ciebie zwiędły kwiat
ostudzić herbaciany dzień
słomkowy kolor grymas na twarzy
 
malowany sen nie budzi się
umiłowany szczerości powiew
zieleń otula zmartwienia spod powiek
wiatr osuszył policzki pustych chwil 
 
bez ciebie żyć nie potrafię odpowiedzieć
gdy pytają mnie co jest
 
Bóg zesłał mnie na ziemię 
w niebie nuda bez ciebie
w kieracie wspomnień i zdarzeń nieopisanych
wracam do bram dłońmi przy twoich skroniach
 
dotykiem nacieszyć ciało
spragnione miłosnych doznań i pragnień 
w bezkresach skrytego kosmosu
w ogromie przestrzeni 
przestrzelić na wylot głębię spojrzeniem
 
wyobraźnia nieskażona życiem w lęku 
z drżącą ręką w spodniach
 
papieros gaśnie na dnie łyk kawy
przy świecach bez prądu
chowam pustą butelkę 
z miejscem na list w żółtej kopercie 
 
wysyłam w eter sygnały spotkajmy się latem
przy twojej bramie pójść brzegiem jezior z marzeń
czas nas rozliczy 
już nie istnieję bez twego oddechu na szyi 
chwile miłe i te mniej kochaj mnie



https://truml.com


print