Florian Konrad


Optofobicy


kontrast: przygarbiona staruszka siedzi na krześle ze szkła
beżowa postać pośród arktycznej bieli 
wnętrze w nieludzkim, minimalistycznym stylu i ona, wyraźnie zbyt żywa. 
nie pasuje
 
zmarszczki płyną łagodnie pośród ascetycznej prostoty, zimnych ścian 
chusta w czerwone kwiaty, płomyk pośród marmuru, róża trawiona gorączką
dysonans- bicie serca łamie ciszę
szmer rojących się w głowie kabli, wyrastających rurek
 
mleczna żarówka, światło zachodzi bielmem
brunatna kałuża rozlewa się po podłodze, odbiera jej sterylność
każda kropla jest gęsta, nie krzepnie
 
ciężko oddychasz, babciu, próbujesz coś powiedzieć
coraz głośniejszy szum. satelita wpełzający pod powiekę 
 
kometa przebiega po niebie
myszy w kieszeniach ortalionowej kurtki gryzą stare zdjęcia 
przeszłość- papierowe okruchy
 
boję się dotknąć
igła pod językiem. więc milczę
w koszmarach sennych odbija się niewidzialne piekło
przezroczyste diabły kłują widłami z betonu
 
wypluwam ostry przedmiot 
i rośnie, zmienia się w talizman 
strzykawka na szczęście
 
zbieram śmieci do przytarganego ze sklepu pudła
kable, głośniczki z porwaną membraną
kiedyś była to osiemdziesięcioletnia kobieta
 
podobno nie wiedziała o moim istneniu



https://truml.com


print