martaraczynska


Punkty wyjścia


Oto widmo środka świata: przenieśliśmy się do miejsca, 
które dawno przestało oddychać. Ostatni trop widniał na mapie 
niczym plama na skórze; budzący złe przeczucia, brunatny,

o niewyraźnych konturach. Teraz należy przywrócić pamięci: 
moją i twoją, wody i powietrza, gliny i szkła. Kiedy zaś poruszą się cienie, 
wszystek popiół spłynie ku miastu, a noc uleci parą z ust – 

wtedy oznajmię: koniec sezonu. Słońce malować będzie szron 
fioletem i seledynem. Zdążymy coś odbudować, nakreślić kolejne mapy; 
dynie – urosną pękate niby garnki. A garnki – pękną jak słowa.



https://truml.com


print