Kasiaballou vel Taki Tytoń


na tytuł mnie nie stać


może lepiej nam było w getcie. woda niczym rynsztok a rynsztok niczym 
kiedy chleb czarny jak moje warkocze i niezbywalny jak twoje rude dzieci. 
żeby tak nie darły gąb niedomagały bez mleka i miodu żylibyśmy. gdybali 
zgodnie dymali dozorcę który stróżował całkiem koszernie chociaż przaśny. 
baranie! trzeba było nie dozorować stróża tylko czekać na Mesjasza. 
pustostan nie Eden ale piwnica kryta dechą. a propos owieczek - 
  
podobno Jezus też był rudy. nigdy się nie przyznawałam ale ja w Niego wierzę 
i nie wierzę plotkom; był śniadym brunetem o którego się modliłam 
ale jakimś cudem wyżebrałam ciebie. wiem wiem - Bóg nie zna dowcipów 
o totalizatorze. na nieszczęście ty się ciągle kiwasz a ja nie mam szczęścia 
do typów na chybił trafił. 
  
dosyć wypatrywania gwiazd romantyzmu reumatyzmu też nie wyglądam 
dlatego poszukam wyspy. obiecanej w kalendarzu przez okres ochronny 
a ja nareszcie mam i kalendarzyk i okres. aha; kapelusz pod ławką puszka 
na ławce a dzieciaki poszły się bawić w doktora. no co się tak gapisz? odłóż 
tę poobijaną trąbkę; przecież bardziej brudne i obrzezane niż moja kiecka 
i twój pogrzebowy interes - już nie będą.



https://truml.com


print