jan majewski


Narodziny bogów


Nie mam siły by biec
I boję się tak po prostu stać
Czuje ze stojąc idę wstecz.
Gdzie jest mój wszechświat
Budowałem go co noc,
z kawałków rozbitej tęczy.

Dziś tak bardzo nie mam mnie
Nic nie zostało z kryształów młodości
Dziś brudy moje świecą,
Jak ze skóry obdarte niedźwiedzia truchło.

W księżycową noc noszę czarne szkła
By przeklęta nie wezwała mnie rządzą,
Bestii krzyk...

Chociaż w dłoniach miażdżę stal
I czasami ołowiany trzymam palec Boga
Brak mi sił

Więcej szczęścia w życiu
To byłby grzech

Z uśmiechem na ustach
W duszy głośno szlocham, nie chcę żyć

Powietrza ciągle brak, pętla w szyję wyżyna się
Rozerwałbym ja gdyby tylko prawdą była
Sen
Tysiąca lśniących ostrzy oślepia mnie



https://truml.com


print