Slawrys


nibygwałt na sumieniu! - rozdział drugi


rozdział drugi:
 
                  Misja religijna to taki umysłowy i duchowy wyczyn ... jak znalezienie się na dnie systemu, 
wyczucie beznadziejnego grząskiego faktu lub realnego uczucia beznadziei, a potem tylko odbijanie się
ku marzeniom ... ku fantazjom dobrym ... ku pozytywnym uczuciom. Tyle, halo tu ziemia. 
Może i jest się na misji i masz nawracać na to w co nie wierzysz i na to czym się brzydzisz; ale musisz
bo hierarchia i system tego potrzebuje. Potrzebują i dziadki z fali na zsyłkach. Chcą, to jedzie z nimi
Sławek i słucha:
- muszę wziąć dokumenty! to poczekasz w samochodzie i nigdzie nie chodź ... patrzył na drogę i mówił
  do niego boss ... może chwilę to potrwać to nie przejmuj się tylko czekaj ... z dziwnym przekąsem 
 mówił ... 
- mówisz-masz! ... spokojna odpowiedź wyszła z jego ust; choć w umyśle raczej podejrzenia kierowały 
  się ku innemu scenariuszowi wypadków 
- po co tu przyjechałeś? ... rzucił pytaniem 
- szukam swojego miejsca; tu jest większy liberalizm i ludzki system i eutanazja legalna ... spokojnie 
  odpowiadał; nie mówił o religijnej misji, a o prywatnym marzeniu ... marzy mi się swój dom i możliwość
  odejścia z tego świata w sposób sensowny; mam uszkodzone kręgi i nie chcę być dla nikogo
 ciężarem
- dziwak jesteś! baw się, używaj życia, wszystko jest warte życia i imprezowania ... roześmiał się 
- nie potrafię jak wy; nigdy nie lubiłem takiego świata i nie brałem w nim udziału; ale akceptuje że tak  potrzebujecie ... odpowiedział 
- spodoba ci się! wyluzuj ...  porozumiewawczy spojrzał i uśmiechnął się 
 
                   Dojeżdżali do mieszkania; boss coraz mocniej podniecał się swoim planem. Niby nic nie
powiedział co chce zrobić; ale to było widać. Znów dylemat; co zrobić? tracił siły; lata samotności 
i separacji! wojna z feministkami i dewiantkami religijnymi! coraz trudniej było podejmować decyzje 
w ramach systemu wartości. Leżał on już od lat upaprany w dnie systemu i nie było widoku na poprawę.
Szyderstwa i ciągłe szykany. Bolało! czyj ból ważniejszy? czyje krzywdy i marzenia są warte tej ceny -
moralnego kaca gdy po jakimś czasie zaczynasz inaczej oceniać to co robisz. 
Tu i teraz stawiało jednak na refleks; masz się zdecydować i to już. To co zrobisz będzie i tak złem. 
Przypominał sobie zamknięte spotkania sekty i słowa dewiantki:
- nie ma dobra! nie ma Boga! wybiera się mniejsze zło! 
 
On jednak musiał jakoś się zachować; coś wybrać! nienawidził sekty i ich systemu wartości, czyli trzeba
zrobić im na złość i może się uda że to nie będzie mniejsze zło. Postanowił coś zrobić. 
Wysiadł z samochodu i skierował się do mieszkania. Cisza; półmrok; nadawało dodatkowego smaczku 
chwili. W jednym z pomieszczeń leży nieprzytomna kobieta, a gdzieś czai się i tamten. Nie czaił wcale;
stał przed drzwiami jej pokoju i szykował się do wyważenia drzwi. Nagle ich wzrok spotkał się;
wściekłość w nich się malowała:
- miałeś czekać w samochodzie! ... wręcz warknął, po czym zmienił ton ... jesteś? to może się 
  przyłączysz? one po to tu przyjeżdżają ... już intrygująco mówił ... sam wiesz i rozumiesz; wspomożenie
   seksualne ... bagatelizował to co można robić z nimi. 
- nie przesadzaj! co ty? nekrofil? ... postanowił okpić go ... przecież ona padła i film się jej urwał; zwłoki 
   a nie kobieta! ... parsknął śmiechem i dodał ... nekrofil? czy co? daj spokój, jutro ona wytrzeźwieje
  to ją podpuścicie i się zabawicie do woli ... starał się go uspokoić i dać alternatywny plan by zapomniał
o tej chwili 
- no co ty! ... obruszył się ... jaki nekrofil! ... oburzał się  
- dawaj te dokumenty i do samochodu! jutro z nią zabawa ... sprzedał mu uśmiech fabryczny 
- moment, może jednak? ... jeszcze próbował; ale zeszło z niego podniecenie i nawet choć dziadek z fali
pozwolił na przyjacielskie położenie ręki na ramieniu i skierowanie do drzwi. 
- jutro dasz jej rady; zobaczysz ... pchnął go i już stali na polu i wsiadali do samochodu 
 
              Nie dało się jednak dojechać; im bliżej tamtej imprezy coraz większy żal ogarniał boss-a.
Nie wytrzymał; krzyk: stój! zatrzymaj się! i wysiadł; jeszcze zawołał że musi się przejść.
Znów każda chwila to ocena scenariuszy wydarzeń. Po co? i dlaczego? konsekwencje?
Gdy wszedł na salę, podeszła do niego najważniejsza z fali od wojujących. Patrzyła wrogo na niego. 
- a gdzie Santokanik? po co pojechaliście i gdzie? ... z goryczą w głosie pytała
- byliśmy na mieszkaniu; po dokumenty; a ten wysiadł i stwierdził że idzie na nogach ... odpowiedział 
- martwię się o Joosi ... patrzyła z wyrzutem na niego; jakby jej wzrok pytał; nie pozwoliłeś jej ruszyć?
- obawiam się że może chcieć właśnie wrócić do niej ... spojrzał na nią z goryczą, w sumie to zasługiwały
 na to co im robią; jedynie resztkami uczuć i by na złość zrobić sekcie psuł to wszystko
- nie wiem! ... spojrzała z wyrzutem na niego ... to może mnie po cichu zawieź tam, to ją przypilnuje 
- dobra! to dawaj do samochodu i jedziemy ... starał się unikać jej wzroku 
 
Droga mijała na burkliwej wymianie zdań. To była ONA-Renatkuń ważna z fali dziadów, a on świeży, to i dystans 
między nimi był godny religijnej hierarchii. Olewał to, przypominała mu eks i dewiantki co potrafiły 
tylko mścić się na ludziach z niższej hierarchii. One obrywały od dziadków z fali, nawet przy tej samej 
randze były gorsze - to i mściły się zdrowo. Prawie całą drogę narzekała na czasy. 
Od kilku lat otwarto w Europie granice i przestały mieć sens ich zsyłki i misje. Można przyjechać legalnie
i być tu i pracować; a przecież oni zarabiali na handlu ludźmi i haraczach i na strukturach fali. 
Tak się dowiedział; na tym mieszkaniu co są (za zimnej wojny i zamkniętych granic) mieszkało nawet 
do 30 osób nielegalnie i było dobrze. Każdy wiedział gdzie jego miejsce. Budowali system opłat 
i struktur i było dziadkom dobrze ... a teraz co? mieszkania kilku osobowe; nikt nie szanuje dziadów. 
To niesprawiedliwe. Narzekała. Ciągle narzekała na te nowe podłe czasy; wszystko legalne. 
Przyjeżdżają tacy nowi i nie muszą przechodzić tego co oni; a ona tam jeździła od 20 lat.  
Nie było sensu polemizować; jedynie widział twarze tych co przekręcili ... łzy, rozpacz i wyrzut:
ja tak nie chce; ja tak nie mogę itp itd a ona wielka stara wyjadaczka rozpacza bo coraz trudniej 
im dziadkom z fali.   
Na szczęście dojechali do mieszkania, jeszcze wszedł z nią do środka. Poczekać mu kazała,
weszła do pokoju i sprawdziła Joosi; spojrzała tylko z miną skrzywioną religijnym dogmatem 
na niego i wycedziła: nie ruszana. 
- to dobra! to ja jadę do tamtych; trzymaj się ... obrócił się na pięcie i wyszedł. Gdy wsiadał 
do samochodu spojrzał za cieniem jaki przemknął nagle przy ścianie ich domku i znikł w zakamarkach
ulic i domków. Miał wrażenie że to cień postury Santokanika; ale był mrok, mógł się mylić. 
Że mylił postępując dopiero mu czas i system udowodnił później.
Wtedy ocenił to jako; chyba w ostatniej chwili przyjechali.   

.......cdn ....



https://truml.com


print