Yaro


na brzegu czas


sie ma nic się nie dzieje bez przyczyny 
kreci mnie ziemia szczery uśmiech nieba 
słońce wisi wzdycha patrzy karmi spojrzenia
zimne piwo rosa spływa ciemne szkło 
 
nad brzegiem rzeki czekam na słowa
boli głowa zawsze nazajutrz
 
uciekam myślami przy tobie śnić
zbudzić się zmartwychwstać 
zarzucam sieci na dłonie
wyłowię z otchłani nas dwoje
 
ciemnieje jaśnieje gdzie homonta zakładają
każą orać do sześc siedem pozbieram gwoździe 
by wieko zabić dobrze
nie wybaczam złodziejom 
 
unikam taniego wina 
przyzwyczajenie każe czekać
 
zatapiam smutki w kołysce wspomnień 
życie jak promień cieszy serducho
myśli jak fale doskonale nad rzeka przy tobie jak echo
 
ściskam ziemskie szczęście
tyle przed nami dni nie traćmy ich
nie gubmy sekund cenny czas
 
naiwne pytania bez masła śniadanie
kakao smakuje jak kiedyś 
szczenięce lato osiem dwa
przy stole milo ciekawie
 
nad krawędzią świat
jeden krok nie przepadł niejeden spadł
wysoko mierzył nie przeżył
kilka stopni schodów nie przeskoczysz
zmora jak śmierć czyha na ludzika
 
ucieknę zniknę na parę dni 
nie liczę na jakoś to będzie



https://truml.com


print